Ostatnio mam do czynienia już z drugą organizacją, która niezwykle sprytnie broni się przed zmianą, która jest jej bardzo potrzebna. Jak ognia unika dopracowania się choćby klarownego obrazu głównych czynników sprawczych, które wywołują zagrożenia i niedomogi.
Organizacje te narzekają na cały szereg dolegliwości:
- spadek klientów ilościowo i jakościowo
- kłopoty z zaangażowaniem i kompetencją ludzi
- kurczące się rynki
- …
i jednocześnie uciekają od diagnozy, która by im pokazała co należy koniecznie zmienić by się tych problemów pozbyć.
Patrzę na to z dystansu, gdyż na szczęście nie odpowiadam za zmianę i nie są to organizacje, z których czerpię zyski. Jednak mam też uczucie bezsilności. Te organizacje mogły by funkcjonować dużo lepiej. A jednak nie!
No cóż, prawdzie potrzebne zmiany najczęściej naruszają silne struktury zależności. I tu jest przysłowiowy „pies pogrzebany”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.